sobota, 18 lutego 2012

rajtsopy a'la eLka, tajemne miejsce i coś jeszcze

Bunt dwulata u Lili przejawia się w ubieraniu. Najlepiej nie ubierać się w ogóle, a jak już Lili jest ubierana to krzyczy w niebogłosy jakby z niej skórę ktoś zdzierał. Ale chyba o tym już pisałam. A okoliczność, że piszę o tym jeszcze raz świadczy tylko, że codzienne czynności przy eLce to dla nas  naprawdę traumatyczne przeżycia. Już nawet się zastanawiałam, że może coś ją boli, ale np. dziś u pani doktor nawet się nie zająknęła, ubrała się jak na modelowego zucha przystało. Więc to jedynie kwestia jej "docierania się ze światem".  Ale to nie koniec, bo jak już Lili założone zostaną rajstopy to ona spuszcza sobie pas z brzucha i robi prążki na kostkach. Wygląda jak luj. Ciekawe jak długo to potrwa.

Bunt przejawia się jeszcze w robieniu kupy w majty! Z premedytacją!, która polega na tym, że Lili tą kupę strzela na parapecie. Wchodzi na parapet - nie mówię już, że do wspięcia się na wysokość używa konia na biegunach - owija się w zasłonkę i strzela kupę. Nie wiem, może myśli, że nikt jej nie widzi...

Jest jeszcze jedna rzecz. Obcinanie paznokci u stópek. Paznokietki u rączek, ok, nawet sama proponuje. Stópki... nie daj boże! Ostatnio wymyśliłam, że obetnę jej jak już będzie głęboko spała. Poprosiłam eSBeka o pomoc - żeby poświecił latarką. Nic z tego stópki przy dotknięciu uciekały pod kordełkę. Nie udało się i trzeba było rano "na żywca" obcinać. Łzy lały się hektolitrami:(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz