niedziela, 29 stycznia 2012

dwa kółka

Jakiś czas temu postanowiliśmy z eSBekiem, że książki na dobranoc będziemy czytać sajgonkom oddzielnie. Bo przez jakiś czas, czytałam ja albo on jedną książkę dla dwóch, przez co zazwyczaj traciła Lili, bo nie zawsze były to lektury na jej poziomie. I dziś wieczorem ja czytałam Tysi "Mikołajka" leżąc z nią na górze, a na dole eSBek Lili "Wielką księgę przygód Reksia". eSBek skończył czytać wcześniej i razem z Lili przysłuchiwali się "Urodzinom Kleofasa", czytanym przeze mnie. Po tym jak skończyłam, eSBek mówi do mnie:
- Lili chce Cię o coś poprosić. Pyta, czy kupisz jej motor?
Lili się ożywiła i krzyczy: Tak mamo! Taki fajny!
Ja, lekko skonsternowana: Lili a jaki kolor ten motor miałby mieć?
L: Cielwony!
Ja: Acha! A kiedy miałabym Ci go kupić?
L: Wciolaj!

sobota, 28 stycznia 2012

metoda

Lili, jak już sobie nie może w żaden sposób poradzić z Tysią- trzeba zaznaczyć, że w 90% przypadków sprzeczek sajgonek, prowodyrką jest właśnie Lili- ma na nią metodę.
Jak młodsza z sajgonek wyczerpie już wszystkie możliwości żeby dokuczyć starszej, to kończy kłótnię następującym stwierdzeniem:
- Tysia! Ty jeśteś stara!
To oczywiście żadnej sprzeczki nie kończy, tylko zaczyna od nowa.

jednak jest

Jest bunt dwulatka u Lili! Nie znosi spodni. Robi tak karczemne awantury, jak ma je założyć, że gdybyśmy mieli więcej sąsiadów, to zapewne donieśliby na nas bez zmrużenia oka.
Dziś Lili zalała się łzami jak założyłam jej rano dresy. Nie pomogło, że są różowe i z Lady z Zakochanego Kundla (uwielbia też ten komiks). Nieszczęście trwało jakieś 5 minut, ale to nic w porównaniu do awantury jaką zrobiła w południe, jak eSBek próbował jej założyć spodnie od kombinezonu. Samo wychodzenie na zewnątrz zajęło nam jakieś 20 minut.


Tylko na marginesie zaznaczę, że standardowo sajgonki w sobotę wstały przed 6. W ciągu tygodnia nie można ich ściągnąć z łóżek do 7.30.

Spokojna sobota, podczas której mogłabym się wyspać i wypocząć - to moje aktualne, przyziemne marzenie.

piątek, 27 stycznia 2012

pstryczek elektryczek?

Miała być zimna noc, w związku z czym eSBek postanowił napalić w kominku. Wrzucił polano i rozpalił ogień. Lili weszła do pokoju i płaczliwym głosem mówi:
- Tato, wyłąć to! Ja się boję!

dreamy nature

Tysia czasem traci kontakt z rzeczywistością. Wędruje wówczas w swój świat i nikt nie może do niej trafić. Można mówić, prosić, a ona nie słyszy. Wiadomo, że w takich sytuacjach - przy rannym wybieraniu do zerówki - dostajemy z eSBekiem szewskiej pasji. Nie inaczej było w czwartek. Tysia po wstaniu włączyła sobie Pipi Pończoszankę na Południowym Pacyfiku i została całkowicie wchłonięta w świat podróży morskiej. W międzyczasie przygotowałam jej ubrania i poprosiłam, żeby się ubrała. Weszłam do pokoju po 10 minutach, a Tysia siedzi na podłodze i naciąga tyłem na przód rajstopy. Poprosiłam, żeby zdjęła i założyła dobrze. Po następnych 5 wchodzę a Tysia ponownie ma rajstopy złożone tyłem na przód. Poprosiłam ją, żeby to zmieniła. Kolejny raz rajstopy były już założone dobrze, ale jak je podciągałam, okazało się, że Tysia nie ma majtek. Zirytowałam się już lekko i powiedziałam, że ma założyć majtki. Ona zaczęła krzyczeć i płakać, że nie potrafi tego zrobić. Tym już całkiem wyprowadziła mnie z równowagi.
I tak mniej więcej nasze ranki kończą się trzy razy w ciągu tygodnia. Mi jest z tym niedobrze i jak już dotrę do biura to mam wyrzuty sumienia, a Tysia też pewnie nie czuje się komfortowo.

W czwartek miałam też zebranie w zerówce - musimy podjąć decyzję dot. posłania dzieci do pierwszej klasy. Dostaliśmy opinie o dzieciach i po tym jak w jednej z nich przeczytałam "Occasionally her dreamy nature can lead her to fall behind her peers slightly but generally her work is of a good standard" otworzyły mi się oczy. Tysia ma bardzo bogatą wyobraźnię i często się w niej zatraca. Mi pozostaje tylko do niej dotrzeć w takich zwykłych życiowych sprawach, które dla niej nie mają większego znaczenia i jakoś ten czas przetrwać.

wtorek, 24 stycznia 2012

choroba Lili i spełnienie warunku

Lili w poniedziałek przy wysokiej temperaturze, zawołała, że chce kupę. Myślałam, że lekko ściemnia, ale usiadła i zrobiła. Wstała, popatrzyła do nocnika i powiedziała:
- Nio mamo, telaz mogę juś iść do psiedśkola!

:)

W piątek w samochodzie Tysia mówi do mnie:
- Mamo pojedziemy po babcię na cmentarz?
Spoglądam na nią z niedowierzaniem, po czym mówię:
- Tysia a twoim zdaniem co to jest cmentarz?
- No! Mamo!!! Tam, gdzie przyjeżdżają pociągi!

wszystkie kolory świata

W ramach tej akcji link w czwartek w przedszkolu uszyłyśmy z Tysią Hakunę Matatę - czarnoskórą laleczkę, z oczkami z guziczków, szerokim filcowym czerwonym uśmiechem i zielonej lnianej sukience. Dziś Babcia Ircia - z okazji Dnia Babci organizowanego przez zerówkowiczów, nabyła ją bardzo szczęśliwa. Inicjatywa fantastyczna, bo:
- zostały zebrane pieniądze na zakup szczepionek dla dzieci z Sierra Leone,
- ja spędziłam 2 godziny z Tysią w przedszkolu wymyślając naszą laleczkę (każda jedna z ponad 30 wyszła unikatowa) przy okazji poruszając kwestię biedy w krajach trzeciego świata,
- a babcia Ircia będzie miała pamiątkę.  


Kto nie kupił ten trąba!

środa, 18 stycznia 2012

bilans, testy i Pan z kolorowej gazetki

Wczoraj byłam z Tysią na bilansie 6-latka. 124 cm wzrostu i 23,7 kg wagi. Duża, śliczna dziewczyna! A że też mądra i wrażliwa - tego bilans nie wykaże, a matka swoje wie.
Wzięłam się też za jej alergię. Tydzień temu i dziś byłam z nią na testach, które nie wykazały absolutnie nic! I masz babo placek. A zakazywałam Tysi jedzenia czekolady - bo uczulenie na kakao, mandarynek i pomarańczy - bo uczulenie na cytrusy i orzechów - bo też uczulenie. Nawet lekkiego zaczerwienienia nie było. A dziecko skóra swędzi. To zabraniać czy nie? To pytanie urosło do rozmiarów hamletowskich dylematów. A sama Tysia podeszła do tematu bardzo praktycznie - po testach zapytała, czy już może powiedzieć pani Ani z zerówki, że może pić kakao na śniadanie.

Lili natomiast ujawnia swoje talenty. Dziś rano mówi do swojej niani:
- Lidzia, czy chcesz ziobaczyć pana z kololowej gazetki?
Po tym jak Lidka przytaknęła, Lili pokazała jej pięćdziesiąt złotych wydobytych wcześniej z mojej torebki.

sobota, 14 stycznia 2012

choćbyś chciała nie nadążysz

We wtorek eSBek mi oznajmił, że Wojtuś zaproponował, żeby w piątek pojechali na basen z dziewczynami - Tysią i Igusią, a po basenie zabierze dziewczyny do siebie i Tysia u Igusi zostanie na noc. eSBek sprzedał mi ten news przez telefon, a Tysia w domu zapytała czy może spać u Iguli, bo jej zaproponowała. Skończyło się ostatecznie tak, że tata Tysi zaniemógł i na basen miała pojechać tylko Igula ze swoim tatą, a po Tysię mieli zajechać wracając z basenu. Przyjechali wcześniej, bo Igusia stwierdziła, że woli ten czas spędzić z Tysią (widzą się od rana do późnego popołudnia w przedszkolu a rozstać się nie mogą). Ja w tym czasie z sajgonkami budowałam dom z tektury i ucieszyłyśmy się bardzo, że przybędzie nam jeszcze jedna istota do projektowania wyglądu zewnętrznego domku. Po zrobieniu 2 zwierzaczków na domku (ptaszka w ulubionych kolorach dziewczyn (czerwonym - Tysia i niebieskim - Iga), Lili zażyczyła sobie różowego ślimaka, który został odwzorowany jako stojący tyłem do kupra ptaszka. Na drzwiach natomiast dziewczyny zażyczyły sobie numer 23 i napis LOLA. W ten sposób domek do zabawy sajgonek stał się budą dla naszej suni.
Po tym wyczerpującym zajęciu (negocjacje, negocjacje, negocjacje) poszłam do chłopaków do kuchni na herbatę, a Tysia z Igulą zamknęły Lili z Lolą w domku i zaniosły im suchą karmę. Lili wczuła się w rolę szczeniaczka i najadła się karmy razem z naszą sunią, co radośnie obwieściły mi starsze dziewczyny. Zabrałam im psi prowiant i poprosiłam Tysię, żeby spakowała plecak na noc. Po paru minutach weszłam do pokoju, a Tysia pyta mnie gdzie jest jej piżamka z delfinkami. Po dłuższym opisywaniu piżamki przez Tysię przypomniałam sobie, że jakieś dwa lata temu faktycznie  taką piżamkę miała, ale obecnie to ona będzie bardziej nadawała się dla Lili niż dla niej. Wyciągnęłam inną piżamkę, na co Tysia powiedziała, że jej nie chce. Ja powiedziałam, że jest ok, na co ona:
M: Mamo, to Iga dziś decyduje, co do niej biorę a co nie!
Ze zdziwieniem i pytającym wyrazem twarzy popatrzyłam na siedzącą na piętrze łóżka Igulę, która z wyżyn mówi do mnie:
I: A ja decyduję, że to Tysia dziś decyduje co ze sobą do mnie bierze!
Dwie na jedną pomyślałam, wyszłam grzecznie z pokoju, po chwili jednak cichutko wróciłam i spakowałam Tysię, bo w tak zwanym między czasie one zaczęły mieć już zupełnie inne zajęcie.      
Po jakiś 10 minutach od tego zdarzenia, ubrały się w kurtki i wyszły z domu - Tysia z plecakiem na plecach. Po paru sekundach wyszłam ja, żeby przełożyć Wojtusiowi fotelik do samochodu. A na zewnątrz: plecak rzucony pod domem, a Tysia siedzi na drzewie, bo podobno rzuciła Loli piłkę, która właśnie tam nieszczęśliwie wylądowała. Z kolei Iga awanturuje się przed samochodem, bo chciała siedzieć z przodu a Wojtek właśnie przekłada jej fotelik do tyłu.
Popatrzyłam na ten obrazek z boku i pomyślałam sobie, że nie nadążam za dzieciakami. I choćbym nie chciała to zawsze mnie zaskoczą - podobno wieczorem przed spaniem klęczały i modliły się. Tak, żeby po anielsku zamknąć ten zwariowany dzień.

wtorek, 10 stycznia 2012

era mamańczyków trwa

Lili wstała dziś rano i poprosiła o mleczko.
eSBek poszedł zrobić a ja do przytulania. Przytulam ją z całej siły po czym słyszę:
L: Pongo poszedł zlobić mleczko a Peldita przytula mamańczyka.
Ja: A jak ty mój mamyńczyku się nazywasz?
Na co w odpowiedzi pada nasze nazwisko.

czwartek, 5 stycznia 2012

jak pięciolat stał się sześciolatem?

Po prostu to nastąpiło jakieś dwadzieścia minut temu.  Minęło jak jeden dzień.

Jaki jest nasz sześciolat?
Cudny i trudny.
Kochany i kłótliwy.
Aniołek i diabełek.
Radosny i strasznie bojowniczy.
Niezmiennie krzyczący i energetyczy. Nigdy się nie męczy, ale pada spać ok. 20 i śpi do 7.

Pełen sprzeczności. Jednego dnia do rany przyłóż, drugiego rojber nie do okiełznania.

Chociaż najbardziej obrazuje naszego sześciolata sytuacja z 31 grudnia i 1 stycznia. Dzieciaki poszły spać strasznie późno. Dopiero ok. 23.30 były w łóżkach. Tysia wstała ok. 8, Igula też, usiadły w piżamkach na schodach i zaczęły rozmawiać o pralkach i pralko-suszarkach. Nie wiem skąd taki temat w pierwszy dzień Nowego Roku. Tysia "uświadomiła" Igę, że nasza pralko-suszarka pierze i suszy tylko 30 minut.
Po powrocie z Biedronkowa zrobiłam sajgonkom pierogi z jagódkami. Podczas jedzenia Tysia pyta:
- Mamo, czy masz niepotrzebne pudełko po butach.
- Chyba jest gdzieś w piwnicy.
- A masz może gumki recepturki?
- Mam.
- To potrzebuję sześć.
Tysia zamknęła się w pokoju z kartonem po butach, arkuszem tektury i gumkami recepturkami. Z tych trzech przedmiotów zrobiła gitarę, którą pomalowała farbami. Prawdziwa sztuka.

I tak wygląda każdy dzień. Tysia tworzy, wycina, skleja, maluje, ozdabia. Od rana jeszcze w piżamach, i zaraz po przyjściu z zerówki. Jej "dzieła" zalegają w każdym zakątku naszego mieszkania. Wyjątkowo pracowita dziewczyna. Oprócz tego bawi się figurkami nadając im różne role. Oczywiście na tapecie są Petshopy. Ponad wszystko kocha układać puzzle i słuchać książek. W oka mgnieniu przenosi się w świat bohaterów czytanych przez nas lub słuchanych z wieży utworów. Uwielbia kolor czerwony i swoją sunię Lolę. Przepada za szaleństwami z Frankiem i nie słucha tego co do niej mówię, albo nie słyszy, bo myślami jest w swoim wyimaginowanym świecie. Podczas akademii zerówkowych ziewa i ze znudzeniem ogląda sufit, mając w głębokim poważaniu to, czy jej występ spodoba się rodzicom czy nie.    

I za to wszystko kocham naszą Tysię. Choć wiem, że szalałabym za nią także wówczas, gdyby była zupełnie inna. Bo to jest mój własny sześciolat.