sobota, 31 marca 2012

brrrrr....znów śnieg

A tydzień temu w sobotę było 20 stopni. Zrobiliśmy w szafie wiosenne porządki. Pochowaliśmy do koszy zimowe kurtki. Pojechaliśmy do ogrodniczego. Zrobiliśmy mega zakupy. Uporządkowaliśmy z eSBekiem skalniak. No mówiąc uczciwie: połowę skalaniaka.
A dziś pada śnieg!
Tysia - zimowe dziecko - zachwycona, zadzwoniła do babci, czy u niej też. Też pada.
Z kolei Lili - dziecko lata - z ponurą miną wyjrzała przez okno i zapytała: "Kto wpuścił tu ten śnieg!?!"

poniedziałek, 26 marca 2012

8

Ósmy ząbek wypadł Tysi w sobotę wraz z chrupaniem jabłka w ogrodzie. Starsza sajgonka dziarsko trzymała go w dłoni, pokazała mi, pokazała ojcu, poprosiła mnie o schowanie do koperty. Tym razem obyło się bez pisania listu do Wróżki! Ząbek w nocy został podmieniony przez tę ostatnią na koszulkę z psem.

Lili natomiast z tej okazji została obdarowana koszulką z kotem.

Jedocześnie naszła mnie taka refleksja: Tysi pozostało do wymiany jeszcze 12 zębów, pewnie jak wypadnie ostatni z nich, mleczaki zaczną wypadać Lili. Oznacza to, że Wróżka Zębuszka nie opuści sajgonek przez najbliższe kilka lat.

niedziela, 25 marca 2012

komediodramat

Postacie:
- p. Lidka - niania, zwana przez Lili Lidzią
- p. Ela - pani, która co piątek próbuje doprowadzić do używalności nasze mieszkanie
Obie zabójczo zakochane w Lili.

Narrator: Lili

Miejsce narrarcji: łóżko rodziców, opowieść snuta przy zakładniu pieluchy na noc.

Miejsce zdarzenia: jeszcze nie ustalone i zapewne pozostanie tajemnicą.

Dramat w jednym akcie słowami Lili:

Ela była niegzećna i Lidzia pobiła Elę tak, że aż klew jej leciała!

wtorek, 20 marca 2012

kiedy dwuipółlat jest szczęśliwy?

Wtedy, kiedy dostanie dwie "klęcące się spódniczki"!
A dziś Lili dostała, jedną różową a drugą różową w biedroneczki. Ale nadal ciocia Agata nie może do niej mówić: "Kochanie". Bo Lili jest skarbulcem tatusia.

zuch i nie zuch

Tysia ma ostatnio trochę gorszy czas w zerówce.  Z dwa tygodnie temu Pani Ania powiedziała mi, że Tysia jest niegrzeczna. Przekazała mi również, że zauważyła, że jej zachowanie zmieniło się po powrocie z ferii. Postanowiłam porozmawiać z Tysią.
Ja: Tysia, pania Ania powiedziała, że nie słuchasz i jesteś nie grzeczna w zerówce.
M: Wiem....
Ja zdziwiona: Skoro wiesz, to dlaczego źle się zachowujesz???
M: Mamo, zlozum! To jest silniejsze ode mnie. Nie wiem czemu jestem niegrzeczna. Czasami dzieci tak mają. Ale obiecuję, że postalam się być grzeczniejsza.

Dziś Tysia przyszła z przedszkola i powiedziała:
M: Pani Ania dziś  mnie  pochwaliła. Dziś byłam grzeczna!
Ja: Fajnie, a czy na zajęciech pana Daniela też byłaś zuchem?
Tysia spojrzła na mnie niepewnie: Nie...
Ja: Tysia...
M: Oj, mamo! Ja się stalam, ale zajęcia z p. Danielem są późno i lozumiesz...dziecko jest już zmęczone i czasami nie ma już siły być grzecznym. Ale nie udawałam psa!

Bo problemem Tysi na zajęciach z p. Danielem jest to, że Tysia na tych zajęciach udaje psa! Zamiast śpiewać i powtarzać angielskie zwroty, Tysia "hauczy". Sama byłam świadkiem takiego zachowania na zajęciach otwartych. Pan Daniel też zwrócił mi na to uwagę.  W sumie to mi głupio było, ale co ja mogę prócz rozmowy i czekania aż Tysia sama wyrośnie z takiego zachowania. Wierzę, że tak będzie.

czwartek, 15 marca 2012

spostrzeżenie

Sajgonki - nasze dziewczyny, z jednych rodziców a jakże różne. Aż niesmowite. Jeśli ktoś kiedyś miał teorię, że nowo narodzone dziecko to "biała karta", to chyba nie miał dzieci, skoro był w takim błędzie. Dziecko rodzi się uksztłatowane, możemy jedynie wzmacniać lub osłabiać pewne jego osobliwe cechy. I nic więcej. I dobrze w sumie.
Wydaje mi się, że sajgonki wychowywane są tak samo, choć eSBek twierdzi, że jednak trochę się to różni. Chociażby wiek rodziców;) albo okoliczność, że Tysia była pierwsza a Lili ma starszą siostrę. Pewnie racja, ale takie niuanse nie mogły wpłynąć tak bardzo na osobowość sajgonek.
Tysia - dziewczyna-kumpel.
Lili - dziewczyna - dama. Choć obie twierdzą, że księżniczkami nie są.
Tysia - najlepiej nosi spodnie i luźne bluzy z dinozaurami.
Lili - zażyczyła sobie wczoraj 'klęcącej się spódniczki". A spódniczkę w swoim dwu i pół letnim zyciu miała na sobie więcej razy niż eMka w swoim sześcioletnim.
Tysia - nigdy nie miała pomalowanych paznokci.
Lili - jak maluję, nie przepuści żadnej okazji.
Tysia bojowniczka - większość kwestii załatwia stanowczym głosem i groźbą.
Lili słodziak - uśmiechem i prośbą.
Tysia - logiczna do bólu. Każde zagadnienie rozłoży z precyzją na czynniki pierwsze, czym nie jeden dorosły się nie poszczyci.
Lili - jeszcze nie wiem.
Tysia - jak była mała w wóżku (błękitnym) woziła ukochanego łosia - śpi z nim do dziś.
Lili - w różowym wózku wozi Tereskę i Tomcia, względnie inną wydobytą z otchłani piwnicy lalkę. Tysia wszystkie lalki wymeldowała z pokoju w wieku półtora roku. Wyrzuciła do przedpokoju stwierdzając, że żadnej być w jej pokoju nie może. Teraz toleruje lalki Lili, ale nawet ich nie tknie.

I tak sobie myślę, że na chwilę obecną skończę. I będę dopisywać w między czasie, żeby w przyszłości przekazać sajgonkom swoje spostrzeżenia. Bo porównywać przy nich nie będę. Aczkowiek każdego dnia zachwyca mnie ich odmienność.

wtorek, 13 marca 2012

nieśmiertelny Tuwim

Przez ponad tydzień uczyliśmy się "Rzepki". I się nauczyłyśmy, jednak Tysia wyróżnienia nie otrzymała, bo się piekielnie zestresowała. Zupełnie do niej niepodobne, ale okazało się, że konkurs był ogólnoszkolny, a więc brały w nim udział dzieci klasy pierwszej i drugiej oraz zerówka. Dodatkowo Tysia miała przed taką publicznością występować jako pierwsza. I powiedziała dzielnie cały wierszyk, ale tylko "refren" głośno a resztę cicho Pani Ani na ucho. Pierwsze, co powiedziała jak wsiadła do samochodu to to, że miała straszny stres. Szczerze i uczciwie, można było zacząć od drugoklasistów, potem pierwszoklasiści, którzy ośmieliliby zerówkowiczów, którzy w większości byli bardzo zestresowani.

Ale nieoczekiwanie zawitał do nas jeszcze jeden wierszyk Juliana Tuwima. Lili spotkała na spacerze w parku czarnoskórego chłopca, spojrzała na Lidkę i zapytała:
- A cio ten Muzinek Bambo tutaj lobi???

Wiersze podstawą poznawania i nazywania świata.

smakuje jak....

.... kulczak!!!!To określenie Lili na wszystko, co jest pyszne i do jedzenia. Nawet słodka bułeczka i mamba "smakuje jak kulczak!".

ponownie...

... zaginął ząbek. To już nudne się robi. Tym razem sytuacja jest o tyle paradoksalna, że ząbek został wyrwany przez profesjonalnego dziecięcego stomatologa i wręczony Tysi do łapki, żeby schowała pod poduszkę. No i Tysia schowała pod poduszkę i ząbek zniknął. O ja...może Wróżka Zębuszka istnieje naprawdę i zabiera mleczne ząbki! Tylko czemu obciąża finansowo rodziców i nie podkłada w zamian prezentów?
Ząbek - górna dwójka - został wyrwany w Dzień Kobiet. Tak się akurat złożyło, bo trzeba było działać szybko. Tysi w miejscu dwójki mlecznej, która nadal tkwiła dzielnie na swoim pierwotnym miejscu, wyrastała dumnie dwójka stała. I żeby się nie wykrzywiła trzeba było mleczaka wyjąć. A że nie mogłam tego zrobić ani ja ani eSBek, poszliśmy do stamatologa. W związku z tym, że eSBek tego samego dnia zabierał nas na lody, a Tysia zażyczyła sobie również obecności Franka, który wręczył jej z okazji Dnia Kobiet tulipany, przed łakociami wylądowaliśmy całą piątką u stomatologa. Tysia po wyrwaniu zęba, wybiegła do poczekalni, uśmiechnęla się zakrwawionym gazikiem do Franka i zapytała:
- Jak wyglądam?
Na co Franek: - ładnie!!!!

Obecnie kolejny list zalega pod poduszką. A prezent ukryty w chlebaku, bo tam starsza sajgonka sama nie zagląda.

środa, 7 marca 2012

mała kobietka

Leżymy dziś rano w łóżku, Lili oczywiście z nami i jako jedyna obudzona. Głaszcze eSBeka po brodzie i mówi:
- Tato, musisz się ogolić.
eSBek przez sen: Ychy.
Lili ponownie: Tato, musisz się ogolić, bo kłujesz.
S: Tak, Kochanie wiem.
L: Tato, ale musisz się ogolić, wiesz?
S: Tak, wiem Kochanie.
L: Tato, naplawdę musisz się ogolić.
S: Tak, ogolę się.
L: Tato, kłujesz, ogolisz się?
eSBek zirytowany: Nie! Nie ogolę się!
L: Dlaciemu????

wtorek, 6 marca 2012

kumpel wieszcz

Siedzimy dziś przy kolacji i mówię sajgonkom, co jeszcze dziś wieczorem musimy zrobić. Poćwiczyć z Tysią literkę R, bo p. Karolina urwie nam głowę, wykąpać się, obejrzeć bajkę i poćwiczyć Rzepkę. Tysia stwierdza:
- Ale ja już znam Rzepkę na pamięć.
Ja: Wiem, Tysia, ale recytować to nie znaczy znać na pamięć wiersz, tylko potrafić go ładnie mówić.
M: Ale też znać na pamięć, tak?
Ja: Tak.
Tysia kontynuuje: No wiesz mamo, bo ja zauważyłam, że w jednej zwlotce jest: "...czyhał kotek w uklyciu..." i tak się zastnawiam, może Julian się pomylił i powinno być: "...czekał kotek w uklyciu...." 

niedziela, 4 marca 2012

rzepka

eMka ma konkurs recytatorski, z poezji Tuwima. W mojej opinii to trochę niefortunny wybór, bo po pierwsze wierszy dla dzieci nie napisał on za wiele, a te które napisał są potwornie długie. Najkrótsze to Abecadło, Kotek i Idzie Grześ. Cała reszta to kilkuzwrotkowe poematy. eMka wszystkie kojarzy, bo były na tapecie parokrotnie, ale to co innego niż nauczyć się wiersza na pamięć. Na dodatek eMka wybrała Rzepkę, bo w tym wierszu ...jest najwięcej zwierzątek. I tak czytamy raz dziennie "ze zrozumieniem i powtarzaniem" Rzepkę - więcej się nie da, bo za długa - i wierzymy, że do piątku zapamiętamy cały wiersz:)

sobota, 3 marca 2012

kot

Mamy z sajgonkami pewien plan. Chcemy mieć kota. Szczęście nam sprzyja, bo Śnieżka jest w ciąży, a Iga obiecała nam kocura. Więc niby wszystko ok, tylko akceptacji eSBeka brak. Przekonuję go do kota w domu i mówię:
- eSBeku, a jak mielibiśmy mieć kotka to może Ty wybrałabyś mu imię, co?
Cisza.
- No, eSBeku, jak byś go nazwał?
- Pasztet!