niedziela, 24 listopada 2013

uczennica

Pracujemy z Tysią w jednym pokoju. Ja układam pytania do świadków na jutrzejszą rozprawę, Tysia odrabia zadania domowe. Coś jej przestało iść. Wściekła nagle mówi: Zapytaj tych swoich świadków dlaczego szkoła jest taka głupia!? Po czym odwraca się na krześle w stronę biurka i mruczy:
O Matko... I trzeba tak się męczyć aż do gimnazjum.

Hmm, nie skomentowałam. Mam nadzieję, że nie rozumie, że gimnazjum to nie koniec jej edukacji. Albo... ja nie jestem tego jeszcze świadoma.

niedziela, 17 listopada 2013

brak słów

Tysia mędrkuje. Tak mędrkuje, że ja wysiadam...

Parę dni temu, wieczorem wrzuciłam sajgonki do wanny, w pianę. Po parunastu minutach zabawy weszłam do łazienki i poprosiłam, żeby się umyły. Wróciłam po kolejnych paru minutach, Lila cała w pianie, a Tysia tylko od połowy w dół. Więc mówię do Tysi:
- Tysiu, umyj szyjkę.
- Ale ja umyłam szyję!
- Nie, nie umyłaś. Masz sucha. Proszę Cię umyj szyję.
- Ale ja się myłam!

Dokładnie taka sama historia powtórzyła się przy klatce piersiowej, pachach i uszach. Resztkami cierpliwości pytam:
- Tysiu, czemu Ty kwestionujesz wszystko co do Ciebie mówię? Czemu Ty się ze mna wiecznie nie zgadzasz.
- Nieprawda mamo. Zgadzam się, że się z Toba nie zgadzam.

Dziś z kolei Tyśka od rana się awanturuje. Po naleśnikach poprosiłam sajgonki, żeby dokładnie umyły ręce. Tysia wypadła z łazienki dziwnie szybko. Zapytałam czy umyła raczki mydłem. Potwierdziła. Poprosiłam, żeby dała mi powachać. Popatrzyła na mnie i stwierdziła, że jednak poprawi te raczki. Pytam ja:
- Tysiu, i co ja mam z Toba zrobić?
A ona na to:
- Takie coś z takim czymś, ale bez takiego czegoś.
I poszła...

sobota, 16 listopada 2013

Złota rybka

Dziś eSBek zapytał sajgonki, czego zażyczyłby sobie od złotej rybki.

Tysia: żeby wojny nie było na świecie, żebyśmy więcej czasu spędzali razem, żeby wszyscy byli szczęśliwi. Po czym stwierdziła, że jakby miała czwarte życzenie to chciałaby codziennie do końca życia jeść tyle gałek lodów ile ma lat.

Lila: żeby mogła pomalować sobie paznokcie prawdziwym lakierem, żeby miała prawdziwe lusterko, żeby miała chuda Moro Kadenzę.

Dzieci tych samych rodziców, wychowywane w bardzo podobny sposób. Niech nikt mi nie mówi, że dziecko rodzi się carte blanche.

środa, 6 listopada 2013

samotna dziewczynka

Wczoraj wyjeżdżałam do Warszawy przeprowadzić warsztaty. eSBek był wyjechany, więc o 7 siedziałyśmy już z sajgonkami w samochodzie, zajechałyśmy po Agnieszkę i pojechałyśmy w pierwszej kolejności do szkoły. Wyszłam z samochodu z Tysią, zaprowadziłam ją do szkoły. Lili z Agą zostały w aucie. Wróciłam, pojechałam do przedszkola i zaprowadziłam do budynku Lili. Wracam a Aga mówi:
- Wiesz co mi Lili opowiedziała jak zostałyśmy same?
- ???
- Mówi: Wiesz ciocia, co się wczoraj zdarzyło. Wczoraj po południu - a było już późno - w przedszkolu zostali tylko sami chłopacy i jedna dziewczynka. I tej dziewczynce w ogóle nie podobało się, że jest sama z chłopakami. I nie miała się z kim bawić. I wiesz co ciocia? Tą dziewczynką byłam ja.