wtorek, 29 października 2013

cztery cukierki

W piątek byłam z Lili u lekarza. Po osłuchaniu, na koniec wizyty miała poczęstować się cukierkami. Wzięła 4 cukierki. Dwa żółte i dwa zielone. Wyszłyśmy od pani doktor, wsiadłyśmy do samochodu i jechałyśmy do domu.  Patrzę na Lili a ona trzyma cukierki w rączkach. Pytam dlaczego nie je tych cukierków. Na co Lili:
- Zawiozę do Tysi, zjemy razem. W jednej rączce mam dla Tysi, w drugiej dla siebie.
- Acha.
I Lili kichnęła, po czym mówi:
- Mamo, ojej jeden cukierek mi wypadł! Z rączki Tysi! Tysia będzie zła...
I milczy. Po chwili:
- Już wiem. Mam trzy cukierki zjem jednego. Będę miała dwa - jeden dla Tysi i jeden dla mnie. I zjadła.

Jadąc do domu zajechałyśmy do apteki. Po wyjściu, wkładałam Lili do fotelika i dostrzegłam "zgubionego" cukierka. Powiedziałam:
- Popatrz Lili. Znalazłam cukierka.
- Ojej!!! Znów mam trzy cukierki.... Już wiem, zjem jednego!

niedziela, 20 października 2013

bunt prawie ośmiolatka

Ostatnio często słyszymy z eSBekiem, że jesteśmy bez sensu. Słowa te padają z ust Tysi, która bardzo emocjonalnie podchodzi do wszelkich zdarzeń w domu. Jak tylko coś dzieje się nie po jej mysli, słyszymy:
- Rodzice są bez sensu! Wy jesteście bez sensu! Jesteście durni!

Od najmłodszych lat Tysia się buntuje, walczy. Wojuje z życiem na każdym kroku. Nie ważne, czy słusznie czy nie słusznie. Byle być bojowniczką. Jak była młodsza, śmialiśmy się z eSBekiem, że zapakujemy ją w paczkę i wyślemy na Bliski Wschód. Teraz daje nam w kość. Mała, niezależna istotka. Musimy dać radę akceptować ją taką jaka jest. Bo jest nasza.

spotkanie

Dziś mieliśmy spotkanie rodzinne. Ośmioro kuzynostwa szalało do późnych godzin wieczornych. W związku z tym zrezygnowaliśmy z łyżew. W drodze powrotnej Lili przypominała sobie, że mieliśmy być na lodowisku. Nieposieszona powiedziała:
- Tato! Ja naprawdę chciałam dziś się spotkać z lodem!