niedziela, 29 lipca 2012

wakacje

Sajgonki od przedwczoraj u babci, aż do końca przyszłego tygodnia.
A my delektujemy się wolnością. I podczas długich rozmów po raz kolejny "odkryliśmy Amerykę", że te dwie małe istotki są sensem naszego życia. Z nimi jest codzienny galimatias, ale bez nich byłaby jedna wielka próżnia. 9-cio dniowa pustka jest jednak jak najbardziej wskazana - higiena nakazuje odpoczynek od sajgonek. Odpoczywamy aktywnie, robiąc to na co mamy ochotę.

poniedziałek, 23 lipca 2012

szkolny tornister

Pojechałyśmy z Tysią rowerami do galerii handlowej po taśmę klejącą, bo robiły z Lili jakiegoś magicznego psa z tektury wypchanego watą i nie mogły skleić nóg zwykłym klejem, a wróciłyśmy z tornistrem szkolnym, bo nas zauroczył tym, że:
1. nie jest słodko różowy
2. jest granatowo-beżowy,
3 i z koniem - głową konia na wierzchniej klapie.
Jest naprawdę nieprzeciętny, a po tym co zobaczyłam w internecie i w sklepach, jest jedyny jaki mogłyśmy nabyć. Tysia nie potrzebowała dużo czasu, żeby mnie namówić na kupno tornistra. A potem dumnie wróciła do domu rowerem z tornistrem na plecach. Obecnie każdy kto nas odwiedzi, musi uważnie obejrzeć plecak Tysi, która go z radością prezentuje.

Dla mnie znaczenie ma jeszcze to, że tornister jest dobrze wyprofilowany, uszyty z oddychającego materiału przy plecach, ma mnóstwo funkcyjnych kieszonek i jedną z materiału termoizolacyjnego na śniadaniówkę. Ufff, z takim plecakiem to na wyprawę na biegun północy, a nie do szkoły. A radości przy tym multum.
 

środa, 18 lipca 2012

pochwała babci

Tysia nie może się doczekać wyjazdu do babci, o którym mówi codziennie. Dziś na przykład powiedziała coś pięknego, co na pewno każda babcia chciałaby usłyszeć.
Mówi do mnie: Wiesz mamo, u babci prawie nie ma zabawek. Ale to nie szkodzi. 
Ja: Nie szkodzi?
T: Tak. Bo babcia jest super sama w sobie!

prezent

Dziś rano ubierając Lili, pytam ją: Lili, a kto ma niedługo urodziny?
L: Ja!!!!
Ja: Tak! A co byś chciała dostać w prezencie?
L: Hmmmmm.... Buciki!
Ja: Buciki? A jakie? Sandałki? Pantofelki?
L: Pantofelki, lóziowe!

Poszłam do kuchni, gdzie był eSBek i jedząca danio Tysia i mówię: Wiecie, co Lili chce na urodzinki? 
T: Co?
Ja: Buciki, różowe pantofelki.
Tysia z mega zdziwieniem: To nie chce żadnej zabawki?!?!


Lili nie przestaje realizować swojego hobby i przebiera się, rozbiera, zmienia buty. Tyle tylko, że w ruch poszły też wyjściowe sandałki Tysi (założone przez starszą sajgonkę może ze dwa razy) i  moje szpilki. Na razie nie skręciła kostki, a ja pamiętam, że mniej więcej w jej wieku miałam już skręconą, jak bez mamy pozwolenia przymierzałam jej bajecznie kolorowe buty na koturnach. To było przeżycie! Nie ból kostki, tylko te buty, do dziś mam je w pamięci. I scenę, jak stoję na kamieniach przed babci domem i je przymierzam, jak tylko moja mama zniknęła z horyzontu. Genów nie oszukasz.  

sobota, 14 lipca 2012

bakłażanty i takie tam

BAKŁAŻANT - to w słowniku Lili ptak, bażant. A bakłażant wyszedł dlatego, że w dzień kiedy powstał robiłam faszerowane bakłażany, a Lili bardzo mi przy tym pomagała.

Wczoraj wracamy z przedszkola, a Lili pyta:
L: Mamo, ja nie jestem maluchem plawda?
Ja zgodnie z prawdą: No trochę jeszcze jesteś.
Tysia: No właśnie!
L: Mamo, ja jestem stalszakiem!
Ja: No załóżmy, że jesteś starszym maluchem, ok? A dlaczego to takie ważne?
Tysia, która spędza z Lili całe dni w łączonej przedszkolnej grupie: No, bo Shanika dziś w przedszkolu powiedziała do Lili, że jest maluchem!
Ja: A ile Shanika ma lat?
Tysia: Tyle samo co Lili.

Lili nie przepada za Shaniką a Shanika za Lili. Lili udepnęła Shanice na palec, jak ta się bawiła na podłodze i jej nie przeprosiła. A Shanika odwzajemniła się werbalnie uderzając w najczulszy punkt przeciwniczki. Takie małe przedszkolne potyczki ujawniające charakterki maluchów:)

poniedziałek, 9 lipca 2012

karać czy nie karać

Tydzień nie zaczął się szczęśliwie. eSBek wyjechał o 5 do Wawki. Ja odwiozłam sajgonki do przedszkola i po 16 zgarnęłam je do domu. W samochodzie zrobiły burdę - jak zwykle. Tym razem poszło o to, że Tysia trzymała rękę na zagłówku Lili, co się jej nie podobało. Chcąc mieć święty spokój, poprosiłam Tysię, żeby zabrała rękę. Niestety powiedziałam jej to aż cztery razy, przy czym za czwartym razem już wrzasnęłam, a Tysia odwrzeszczała, że mnie nie słyszy. Bo Tysia nigdy nie słyszy jak się do niej mówi za pierwszym, drugim czy trzecim razem. Słyszy dopiero wówczas, kiedy się krzyknie, albo jeśli proponuje jej się coś, co jej się podoba. Muszę skorzystać z porady laryngologa, żeby wykluczyć ewentualne medyczne mankamenty Tysiowych uszu. Dziś tak postanowiłam.
Wracając do tematu, przed awanturą z zagłówkiem obiecałam wycieczkę po ich ulubioną drożdżową chałkę. Po burdzie powiedziałam, że to wykluczone i wracamy do domu. Wróciły nie bez protestów jeszcze przed wyjściem z samochodu pertraktując, że może jednak pojedziemy, bo one już się uspokoiły. Byłam twarda.
W domu kokosiłyśmy się w naszym łóżku z lodami czekoladowymi i truskawkowymi. Jak już trochę odpoczęły, chwilę powariowałyśmy, a następnie powiedziałam, że jedziemy po zakupy. Tysia wymyśliła, że pojedziemy rowerami. Powiedziałam, że niestety nie. Tysia zaczęła krzyczeć, że właśnie, że tak, że ona jedzie rowerem. Zapytałam ją czy rozumie, że nie mam siły pchać Lili rowerku, i nieść torby z zakupami i jeszcze śledzić tor jazdy Tysi. Że nie dziś. Tysia zaczęła krzyczeć i tupać. Powiedziałam, żeby wracała do domu i nigdzie nie jedziemy. A ona, że nie wróci, podeszłam do niej i wprowadziłam ją do domu. A ona dalej wrzeszczała to dałam jej szlaban na wszystko na tydzień. Na basen przed domem, na bajki i na konia. Zamknęłam drzwi a ona krzyczała dalej. Biedna Lili została za drzwiami, poszłam do niej i ja przytuliłam.
Dużo by jeszcze pisać. Summa summarum Tysia dostała jeszcze jeden tydzień kary już za inne przewinienie. 
Esencją była rozmowa telefoniczna z babcią, do której Tysia zadzwoniła jak nie mogła zasnąć.
T: Wiesz Babcia, zrobię Ci papierowe koszulki i jeszcze kilka fajnych rzeczy.
B: ......
T: Teraz mam dużo czasu. Mama dała mi dwie kary, mam po powrocie z przedszkola siedzieć w pokoju, to przynajmniej wykorzystam ten czas i zrobię dla Ciebie niespodzianki. 
B:.....
T: Nie ja się tym nie przejmuję. Teraz w łóżku grałam na PSP, choć chyba tego mi też nie wolno. Ale grałam po cichu. 
B:......
I wymieniając jeszcze serdeczności, zakończyły trwającą 20 minut rozmowę. 


I teraz jest pytanie: karać, czy nie karać. Starsza sajgonka nic sobie z tego nie robi a wręcz upatruje pozytywów w całej sytuacji. A ja się spalam chcąc wychować słuchające rodziców dziecko. Ale chyba już za późno. Zadzwoniłam do mamy, żeby wyprostować sytuację i powiedzieć, za co rzeczywiście Tysia została ukarana, bo konfabulowała z przyczynami niemiłosiernie. Mama na pocieszenie stwierdziła, że Tysia zachowuje się jak zdrowe, inteligentne dziecko. Martwiłaby się, gdyby zachowywała się inaczej. A ja czasem marzę o dziecku, które słucha za pierwszym razem i robi to o co je się poprosi. Pragnienia ściętej głowy!   
          

piątek, 6 lipca 2012

wakacje

a wraz z nimi - jak co roku - długie popołudnia i wieczory spędzane poza domem.  Na spisywanie tego co się dzieje, a dzieje się wiele, nie starcza czasu.

Tysia skończyła zerówkę i od września będziemy mieli szkolniaka w domku. Zgotowaliśmy jej ten los zapisując ją wcześniej do szkoły. Jak zwykle kierowałam się intuicją nie czytając opinii psychologów protestujących przeciwko sześciolatkom w szkole. Pewnie, że mam też wątpliowści, ale czas pokaże. Wierzę, że Tysia będzie zdobywała szkołę, z taką samą ciekawością jak obecnie zdobywa świat.
Właśnie była na tygodniowych warsztatach w RoboCampie. Zachwycona niemiłosiernie, choć w grupie jedyna dziewczynka. Na koniec zajęć zbudowała z kolegą Tymonem myszkę, którą zaprogramowali. Był pokaz, ale byłam dumna jak moja córa wymieniła elementy z których zbudowali swojego zwierzaka. Wskazała silnik, przewód i czujnik ruchu. Tysia z Tymonem zaprezentowali swoje dzieło, najpierw naciskając pierwszy z klocków w utworzonym na komputerze logarytmie. Myszka zaczynała działać w momencie przesunięcia jej ręką przed "oczami". Zaczynała kręcić uszami i oczmi (koła zębate ułożone prostopadle). Jakie to niesamowicie proste dla dzieciaków.
Za trzy tygodnie sajgonki pojadą do babci na 9 dni, potem wyruszamy na Kos, zwiedzić archipelag Dodekanez, a w ostatnim tygodniu sierpnia nawiedzi nas wujek Marek.

Wakacje w pełni! Dziś nabyliśmy basen. Sajgonki przeszczęśliwe!