piątek, 27 kwietnia 2012

choróbsko zagadka

Tysię dopadła temperatura. Trzyma od niedzieli wieczór. Lili dopadło mega katarzysko i stan podgorączkowy. Standard - długi weekend przed nami.
Wczoraj rzutem na taśmę - tuż przed swoim urlopem - przyjęła nas nasza pani Doktor. I nic. Wszystko czyste a temperatura jak była tak stawała się coraz wyższa. Dziś zrobiliśmy Tysi wyniki. Morfologia z rozmazem - idealna. Lekko podwyższone CRP. Pojechałam z wynikami do naszej przychodni. Tutejsza pani doktor stwierdziła, że bez dziecka nic nie orzeknie. Pojechałam pędem po Tysię. Z dzieckiem też nic nie orzekła. Bo ewenementem jest sama Tysia, która przy pomocy wysokiej temperatury radzi sobie z każdym "cholerstwem", pozbawiając przy okazji spokojnego snu matkę. Bo matka nocami czuwa, żeby temperatura nie przerosła samej Tysi.

niedziela, 15 kwietnia 2012

relacja z deszczowej niedzieli

Zakupiliśmy dziś dla Tysi rower. Piękny! Tysia jest taka wysoka, że jak to pan w sklepie stwierdził: Jest pomiędzy kołem 20 a 24 cale. Przejechała się jednym i drugim i ten drugi był za ciężki, więc wybraliśmy ten pierwszy. Gdyby umiała lepiej jeździć to pewnie wzielibyśmy ten drugi, ale jeszcze  trochę musi nabyć umiejętności i nie chcieliśmy, żeby się zniechęciła. Dziękujemy wujowi M., który zasponsorował rower swojej chrześniaczce.

Wracając, zajechaliśmy do Karczmy na obiad. Lili wzięła menu i czyta:
- Cukl. Cukl dla dzieci. Cukl dla dolosłych.
Lili - fanka cukru widzi ten cukier wszędzie. I tam, gdzie jest i tam gdzie go nie ma.
Podczas składania zamówienia, Lili wymknęła się do innego stolika i zjadła 2 łyżeczki cukru ze stojącej tam cukierniczki. Wróciła do nas, a szczęście na jej twarzy wydało ją raz, dwa, trzy.

Podczas obiadu wstawała na krzesło. eSBek zwrócił jej uwagę.
- Lili, nie stawaj na krzesło, bo spadniesz!
W odpowiedzi usłyszał:
-  Tato! Czy Ty raź w żiciu nie moziesz być plawdziwym zającem?!?
Nikt - pewnie z wyjątkiem Lili, nie wiedział o co chodzi. Może o zająca Poziomkę?

Następnie wylądowałyśmy z Tysią w toalecie. Nagle przybiegł eSBek i z niepokojem w głosie zapytał nas przez drzwi:
- Jest z Wami Lili?
- Nie.
 I pobiegł.
Po tym jak wróciłyśmy z Tysią, zapytałam gdzie była Lili.
- Siedziała pod stolikiem.
- A co tam robiła?
- Też ją o to zapytałem i odpowiedziała mi, że uważa, że jak się je cukier to najlepiej się schować. Nie wiemy ile łyżeczek cukru tym razem wciągnęła.

W sumie, łobuz z niej, ale... jak po zjedzonym posiłku kelnerka przyniosła sajgonkom muffinki, spojrzała na nią tymi swoimi niebieskimi oczami i powiedziała:
- Dziękuję Pani baldzo!
No co Tysia, która zazwyczaj ma problem z używaniem "magicznych słów" rzekła swoim dźwięcznym głosem:
- O!!! I to jest kulturalny młody człowiek!

I tym optymistycznym akcentem kończę relację z Piernikowa zlanego deszczem. Wczoraj cały dzień działaliśmy w ogrodzie, świeciło cudne słońce. Dziś, jak czas odpoczynku, trzeba siedzieć w domu lub załatwiać sprawunki, na które w czasie tygodnia brak czasu.

Kaśka

Lili grezmoli po Tysiowych rysunkach. Wykorzystuje moment, w którym Tysia odejdzie od biurka, siada i "ulepsza" wykonane przez nią dzieło. Tysia po tym, jak odkryje co Lili zrobiła wpada w wielką złość, a Lili bierze nogi za pas. Tak zdarzyło się kilka dni temu. Popatrzylam na Tysię, żal mi jej się jak zwykle zrobiło, podeszłam do Lili i zapytałam czemu to zrobiła. Spojarzała na mnie i powiedziała:
- Kaśka mi kazała!
- Co Ci kazało? Kaszka?
- Nie, kaśka!
- A co to jest kaśka???
- Moja psijaciółka!

I w sumie zapomniałabym o całej sytuacji, gdyby nie wczorajsza rozmowa w samochodzie, którą Lili zaczęła następującymi słowami:
- Nie widziałam dziś Kaśki!
eSBek, który nie był obecny przy historii z bazgrołami na Tysiowym rysunku, popatrzył na mnie zdziwiony.
Ja wyjaśniając: Kaśka to przyjaciółka Lili.
S: Aha. A jak ta Twoja przyjaciółka wygląda?
L:  Jest cielwona i biała!

Ziomek z tej Lilowej przyjaciółki. Jest nasza! Narodowa!

piątek, 13 kwietnia 2012

powtórka z rozrywki i znaki czasu

Lili z Tysią uwielbiają bajki grajki. Lili jest obecnie na etapie "Przygód Piotrusia Pana" Tysia "Zająca Poziomki". W domu leci na przemian - o ile sajgonki dojdą do porozumienia - Kapitan Hak i Rozamunda. Tysia jak była w wieku Lili to też zasłuchiwała się w Piotrusiu.

Wieczorem wołałam Lili na mycie ząbków. W odpowiedzi usłyszałam:
- Zaciekaj!!!! Musię wysłać mejla!
Wyglądam z łazienki ze szczoteczką do zębów w ręku a Lili siedzi przy moim komputerze i z uśmiechem na ustach stuka w klawiaturę. Kiedy ja tak sprawnie zaczęłam stukać? Chyba na początku studiów, jak dorobiłam się eSBeka, a on miał komputer:)

wtorek, 10 kwietnia 2012

łosie, żaby, wilki i bobry, dzikie kaczki i szare gęsi

W tym cudnym miejscu mamy możliwość przebywania co roku w lany poniedziałek. Dobrodziejstwo, że babcia sajgonek mieszka w pobliżu, docenia się dopiero teraz. Lepiej późno niż wcale;)
Tysia zachwycona, poszukiwała łoszaka. Lili wyłapywała żaby i wyszukiwała jaszczurki. Jedną żabkę udało jej się złapać i poprzytulać chwilę. Nieco później, po mojej wielokrotnej namowie wypuściła małą do mamy i taty. W sumie dobrze, że nie chciała szukać "żabiej mamy i taty" i zabrać razem z małą żabką do domu.
W tym roku obie sajgonki zapoznały się z lornetką i są zachwycone. Dziadek H. byłby szczęśliwy, gdyby żył. Lornetka i lupa to spadek pod dziadku właśnie.

niedziela, 8 kwietnia 2012

wielkanocne harce u pani babci

Przyjechaliśmy do babci Irci w nocy z piątku na sobotę. Poszliśmy spać ok w pół do drugiej.
Tysia z babcią, ja z Lili, która wyspała się w samochodzie i nawet przez myśl jej nie przechodziło, żeby pójść spać drugi raz tej nocy. eSBek szczęściarz - sam.
Rano Lili wstała i zaczęła szukać książeczek do przeczytania. Powiedziałam jej, żeby zapytała babci, gdzie je ukryła. Lili podbiegła do wychodzącej z kuchni babci i mówi:
- Pani Irciu, gdzie sią książećki????
Babcia popatrzyła zdziwiona na Lili pierwszy raz tego dnia, a kolejne szaleństwa sajgonek u babci w wielką sobotę skłoniły mnie do postawienia sobie pytania: Czy babcia Ircia przetrzyma z nami święta?

No bo:

1. po naszym śniadaniu, Lili niepostrzeżenie zgarnęła pudełko czekoladowych jajek i ukryła się z nimi pod biurkiem zasłaniając wejście. Tam wciągnęła kilka jajeczek i była bardzo niepocieszona, kiedy ją nakryłam sprawdzając co się dzieje u dziewczyn na zasadzie "coś tam cicho u sajgonek";

2. dziewczyny zrobiły sajgon w wysprzątanym do czysta babcinym dużym pokoju przekształcając łóżko w "lwią skałę" i wariując wcielały się w role: Tysia - Simba i Lili - Nala;

3. niepostrzeżenie do zabawy dołączyła babcia, niestety w progresywnych okularach we włosach, Tysia w przypływie walki o lwią ziemię uderzyła babcię jedną z puf w głowę i wygięła okulary powodując rozpacz babci, która pojechała okulary naprawiać (pojechała pomimo tego, że nie miała okularów do jazdy - na moją propozycję, że ją podwiozę stwierdziła, że sobie poradzi, bo nie będzie wyprzedzać;)

4. podczas malowania woskiem pisanek, Lili spadły na podłogę dwa jaja mi z wrażenia trzecie (obraliśmy do sałatki), pięć się ostało, wzory na jajach według wieku i umiejętności,

5.  Lili podczas naszego "wykańczania" pisanek wymknęła się cichutko i wysmarowała na grubo buzię kremem Nivea, przyszła biała i zapytała czy "dobzie się wyklemowała";

6. podczas wieczornej kąpieli, sajgonki wytopiły w wannie dwa mydła w kostce i wyprały ręcznik.   
Jeszcze dwa dni Świąt. Pogoda pod psem. Nasza sunia u eSBeka siostry.

Wszystkiego dobrego!

P.S. A babcia przetrzyma, bo sama niezły antymon była jak była mała;)

P.S.2 Podczas czytania tego posta, babcia odkryła, że ściana została pomalowana czarną kredką. Zawołała sajgonki i zapytała kto to. Lili podniosła rękę do góry. Na marginesie należy zaznaczyć, że całe babci mieszkanie zostało odmalowane na tydzień przed Świętami.

P.S. 3 Ale babcia jak to babcia takimi rzeczami się nie denerwuje, choć na pewno jej żal.

niedziela, 1 kwietnia 2012

chciałabym...

..., żeby to był żart primaaprilsowy, ale jednak nie, Lili dziś w nocy dostała wysokiej temperatury. I kaszle. Standard. Za 5 dni Święta i mieliśmy wyjechać do babci sajgonek. Tysia od dwóch już dni robi babci książeczkę z zadaniami. Sama uwielbia rozwiązywać wszelkiego rodzaju łamigłówki, to i babcia będzie musiała te zrobione przez Tysię. A najbardziej rozczuliło mnie, że samodzielnie podpisała tę książeczkę: "PAMEŃT BABCIA". Co oznacza zapewne: "PAMIĘTNIK BABCI".

Tak sobie myślę, ze pewnych rzeczy nie przeskoczymy.