czwartek, 10 kwietnia 2014

już kwiecień



Składam samokrytykę. Jestem beznadziejna. O wszystkim zapominam. Rozmawiając w sobotę z Agatą, zdeklarowałam, że Tysia na pewno pojedzie w najbliższą sobotę z Igą na konie na 9.30. Agata przekabaciła właścicielkę stadniny i udało się umówić. Co nie było łatwe. Dwa dni później przypomniałam sobie, że Tysia ma urodziny czwórki szkolnych  jubilatów na 11 właśnie w sobotę. Nie zdążyłybyśmy po koniach, więc zadzwoniłam do Agaty i powiedziałam jej o tym. Agata powiedziała, że powie, że Tysia zachorowała, bo jej głupio. Odłożyłam telefon i wymyśliłam, że jak uda się przełożyć koniki na 9, to ze wszystkim się wyrobię. Więc dzwonię do Agaty i mówię, że jak jej się uda przełożyć i pojedziemy na koniki na  9, ja zajmę się Lilą i Ignasiem a ona pójdzie ze starszakami na konie, a potem pojadę z dziewczynami na urodziny. Po paru godzinach Agata dzwoni i mówi, że się udało. Ja, że super. Po czym odłożyłam telefon…i przypomniałam sobie, że przecież w sobotę na 8 to ja mam kosmetyczkę…..