sobota, 18 lutego 2012

dom wariatów

Wybieramy się na ferie - niemożliwe, że mamy wolne! A jednak to wiadomo, bo:

Lili dostała mega kataru, który nie chciał jej przejść. Wczoraj wieczorem zaczęła kaszleć, czego się wystraszyłam, bo katar trwał już 6 dni i było tylko gorzej. Bałam się więc, że coś na oskrzelkach się rozwinęło. Postawiłam dziś panią doktor na nogi i poprosiłam wyjątkowo o przyjęcie w sobotę. Po tym jak powiedziałam jej, że jutro wyjeżdżamy i muszę wiedzieć, czy Lili coś dolega, przyjęła nas o 13. Nic jej nie dolega, ale katar nadal zatykający nosek.

Tysia z kolei dziś wieczorem zaczęła kaszleć, ale starszą sobie na razie odpuszczam. Zaimplikuję jej tylko GARDIMAX mini. Mam nadzieję, że się nic nie rozwinie, bo dla niej na ferie przewidziałam codzienne wariacje basenowe, co uwielbia.

- samochód nam się zepsuł. Wczoraj jak udaliśmy się w podróż z eSBekiem, po 100 km okazało się, że turbina przestaje działać. Raz działa, raz nie. Wieczorem eSBek wstawił auto do warsztatu, a dziś ok 15 usłyszeliśmy radosną wiadomość, że może być naprawiony dopiero we wtorek i lepiej nim do tego momentu nie jeździć. Pół dnia nam zajęło znalezienie transportu zastępczego, i jak zwykle dopisali przyjaciele, na których zawsze można liczyć, bez proszenia i tłumaczenia. Sami się domyślą w jakiej jesteśmy sytuacji, nie to co najbliższa rodzina, w której niektóre osoby nawet przy wyłożeniu pewnych kwestii w sposób łopatologiczny, za Chiny nie pojmą o co chodzi. eSBek mówi, żebym tego nie pisała, ale przecież to jest mój blog a on nie jest cenzorem. To tylko na marginesie, a wracając do transportu, to pod rozwagę braliśmy autobus (wyjazd o 1.20 przyjazd o 7.05), pociąg - najkrócej jedzie z 3 przesiadkami, bo tylko 5 godzin, a z jedną 8 h:) Niech żyje PKP! I autostop, co z sajgonkami w ogóle by nie wypaliło. Ale jedziemy samochodem, który eSBek odbierze w środku nocy, bo właśnie kolega brata Agatki wraca nim z Austrii.

 - ale najgorsze zdarzyło się o 20.18, jak leżąc z Lili w łóżku zapytałam eSBeka, czy foteliki są w naszym samochodzie, który jest w warsztacie, zamkniętym w niedzielę a otwartym w sobotę do 20. Zaklął siarczyście i zaczęliśmy akcję telefonowania do mechanika. Udało się, rzutem na taśmę, jeszcze jeden gość tam był i właśnie zamykał. Dobrze, że warsztat jest blisko naszego domu.

A po drodze, podczas całego dzisiejszego dnia zdarzyło się jeszcze kilka rzeczy, które przy powyższych są kwestiami małej wagi.

1 komentarz: