poniedziałek, 20 października 2014

mądrości Tysi...

... i moja duma.
Tak sobie myślę, ż ostatni miesiąc to najspokojniejszy czas Tysi odkąd się urodziła. Nie krzyczy, nie awanturuje się, rozwiązuje problemy a nie nie tworzy, nareszcie rozmawia z nami. Coś się niewątpliwie pozmieniało w tym moim antymonku. Przede wszystki pojawiły się pytania życiowe i smutki nie do opanowania.
W sobotę poszłyśmy do kościoła po odbiór różańca. Trafiłyśmy na koniec mszy. Tysia pokazuje mi ręką, że chce zadać pytanie. Gdy się nachlam pyta: Mamo, a dlaczego kobiety nie są księżami? Mądre. Odpowiedziałam, że sama tego nie rozumiem. Potem zapytała mnie czemu różaniec jest okrągły. Też nie wiem. A dziś czytając Lodowego smoka, zapytała, czy dzieci rodzą się we krwi. Cóż, tak.

Kilka dni temu, Tysia podczas jedzenia śniadania zaczęła płakać. Spojrzałam na nią i zapytałam, co się stało. A ona na to, że nie wie, czy niebo istnieje czy nie. I nie wie co się stanie z nami i z nią jak umrzemy.

Takie dylematy ma prawie dziewięciolatka.