sobota, 22 września 2012

kolejna afera w III RP

Wczoraj rano przygotowałam Lili ubrania do przedszkola i standardowo położyłam je na łóżku w sypialni. Sama poszłam z eSBekiem zjeść śniadanie. Po jakimś czasie poszłam do sypialni, a Lili leży nieubrana pod kołdrą. Patrzę na nią, a ona z zawadiackim uśmiechem mówi do mnie:
- Ambel Gold!!
Ja: Co Lili?
L: Ambel Gold!
Ja: Lili a co to znaczy Amber Gold?
L: Nie wiem! Ale mi się podoba!!! 

czwartek, 13 września 2012

dzień jak nie co dzień (cały czas w to wierzę)

Taki dzień zdarzył nam się wczoraj, w środę 12 września.

Sajgonki miały straszną noc: chodziły, żądały spania z nami, przytulania. Biszkopt spał mi we włosach mrucząc niemiłosiernie. O godzinie 6.30 - jak zadzwonił budzik - byliśmy z eSBekiem wyczerpani. A jak się później okazało, jaka noc taki dzień.

Tego dnia miał przyjść gość i zamontować przęsła, bramę i furtkę. Opóźnienie ma już dwutygodniowe.  Rano dostaliśmy smsa, że nie przyjdzie, bo będzie padać. Szlag mnie trafił, zadzwoniłam do niego i powiedziałam, że obecnie nad naszą ulicą świeci słońce i nic nie zapowiada deszczu. Odpowiedział, że sprawdził w kilku prognozach i ma padać, i co będzie jak zacznie. Na co ja, że co się stanie jak jednak nie zacznie? Powiedział, że postara się jednak przyjechać, jak jego pomocnik wróci z budowy, na którą pojechał w związku z tym, że miał padać deszcz i mieli do nas nie przyjeżdżać. No comments!

Po wejściu do kuchni, wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam przygotowywać śniadaniówkę dla Tysi. Spojrzałam na sufit a tam mega wielkie mokre plamy. Zadzwoniłam migiem do sąsiada, który stwierdził, że ma suchąa podłogę w kuchni, po czym jednak udało mu się ustalić, że jest jednak zalana, tylko nie wiadomo skąd. Woda ciekła spod zlewu, nie wiadomo dlaczego, bo wszystkie krany były zakręcone. Nieważne. Obecnie mamy wielkie, żółte plamy na suficie, a sąsiad nawet się nie zainteresuje. "Po co ma się denerwować", stwierdził dziś eSBek.

W momencie, kiedy ja zauważałam plamy, eSBek wracał z porannego spaceru z Lolą. Otworzył drzwi, ja mu powiedziałam o swoim odkryciu, a w tym czasie Biszkopt wyskoczył z domu i dał susa na wyjątkowo dorodny, dziewięciometrowy świerk sąsiadów. Dobrze, że został złapany w połowie drzewa, bo pewnie czekałaby nas jeszcze wizyta straży pożarnej.

W przerwie pomiędzy powyższymi zdarzeniami, próbowałam spakować Tysię na basen. Diabeł  przykrył ogonem czepek. Poddałam się i stwierdziłam, że pojadę, kupię jej nowy i zawiozę bezpośrednio do szkoły.

Tymczasem Lili miała większy niż zwykle bunt ubraniowy. Przygotowana przeze mnie propozycja ubraniowa latała na wysokości lamperii. Ostatecznie "konsekwentnie" poszła w tym, co sobie sama wybrała.

Ale i tak najgorsza sytuacja miała miejsce w naszym domu pod naszą nieobecność - sajgonki w przedszkolu i szkole, a my w swoich biurach. Zdarzenie mrożące krew w żyłach. Zdeterminowany Biszkopt rzucił się na uchylone okno w sypialni i zawisł na szyi, głową na zewnątrz a tułowiem w środku domu. Miauczącego z przerażenia kociaka uratował dokładnie ten sam gość, który przechwycił go w połowie drzewa. Wepchnął go z powrotem do domu. Anioł stróż jakiś.

A goście od ogrodzenia przyjechali ok. godziny 17. I wtedy rzeczywiście zaczęło padać.  

niedziela, 9 września 2012

1. Tysia - aktywistka, 2. Lili - aktorka 3. eSBek - sąsiad, 4. Biszkopt - przyjaciel Loli, czyli początek szkolnego i przedszkolnego roku w naszej rodzinie

Ad 1. TYSIA - AKTYWISTKA
W czwartek wyjątkowo, pierwszy raz odkąd Tysia chodzi do przedszkola (więc od 3 lat) poszłam po nią do szkoły przed 16. Zawsze było to bliżej 17 niż 16. Chciałam zabrać ją ze sobą do urzędu, więc przeszłam o 15.40, ale Tysi w świetlicy nie było. Zapytałam świetliczankę, gdzie Tysia, a ona powiedziała, że gra w zespole muzycznym. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia, nie widziałam w planie pierwszaków zespołu muzycznego. Jak się później okazało, Tysia dzień wcześniej zapisała się na zespół sama, nie informując o tym żadnego z rodziców. Gra na cymbałkach, niemiłosiernie zachwycona. Ciekawe jak długo?

Ad 2. LILI - AKTORKA
Lili pochlipuje codziennie przed bramą przedszkolną. Jak poszła w maju to uroniła parę łez jedynie jednego dnia. Obecnie: płacze codziennie i mam przeświadczenie, że robi tak, bo większość trzylatów płacze w grupie. W maju nikt nie płakał, wszyscy byli zorganizowani, teraz płaczą wszyscy to dlaczego Lili ma odbiegać od reszty? Moje przypuszczenia potwierdziła sama Lili, która któregoś z poprzednich poranków jak zwykle pochlipywała, po czym przed bramą przedszkolną spojrzała się na odprowadzającego ją eSEeka i ocierając rękawem łzy rzekła:
- Dobla tata! Już przestaję udawać!

Ad 3. ESBEK - ZŁOTA RĄCZKA
Zrobiliśmy Tysi kącik do nauki, bo poskrżyła się babci, że nie może się uczyć, bo wszyscy jej przeszkadzają: Lili i Lola. Więc po tym jak to już babcia dowiedziała się, jak to jej wnusia nie może się uczyć, kupiliśmy Tysi biurko w Ikei do samodzielnego złożenia. No i eSBek tak składał na dywanie to biurko, że nadstawkę przykręcił do biurka, ale jak już je pionizował, żeby pochwalić się swoim dziełem to się okazało, że do biurka przykręcił również dywan. W czeskich Sąsiadach dostałby angaż bez castingu.

Ad. 4. BISZKOPT - NASZA MAŁA POCIECHA
Od niedzieli 26 sierpnia mamy 6 członka rodziny, tym razem płci męskiej, pięknego małego Kocurka o imieniu Biszkopt, przez niektórych zwany Puszkiem.
Biszkopt - 4-miesięczna pociecha, zachwyca nas wszystkich, a najbardziej naszą sunię Lolę, w której
obudził instynkt macierzyński - nosi Biszkopta w pysku za skórę na karku, szaleje z nim wieczorami i nawzajem podjadają sobie z Biszkoptem jedzenie. Jak mówią Angole: u sąsiada trawa jest zawsze bardziej zielona:)

nasz trzylat

Lili na greckim wyjeździe skończyła 3 latka. W dniu jej urodzin wypożyczyliśmy samochód i robiliśmy wszystko to, na co Lili miała ochotę. Pojechaliśmy na dziką plażę - przepiękna z kilkumetrowymi falami, szalały sajgonki z eSBekiem. Byliśmy w prawdziwej greckiej tawernie, gdzie nasz trzylat zażyczył sobie lodów Nestle z Hello Kitty:) Później zgubiliśmy się na jedynej na wyspie Kos górze, i naprawdę odetchnęliśmy z eSBekiem, jak trafiliśmy wreszcie na właściwą ścieżkę powrotną. Szczęśliwie zdążyliśmy na kolację, bo szef restauracji w hotelu miał dla Lili niespodziankę - tort z trzema świeczkami. Miło.
  
Jaki jest nasz trzylat?
Przesłodki awanturnik, awanturuje się o wszystko i wszędzie, najbardziej o ubrania, które jeśli nie odpowiadają gustowi naszego trzylata latają na wysokości lamperii. Uparty jak osiołek, o zmiennym nastroju. Raz aniołek - do rany przyłóż, innym razem chętnie wystrzeliłabym ją w kosmos. Dziś już nawet zamówiłam rakietę...