czwartek, 13 października 2011

dzień matki jak sama nazwa mówi trwa tylko jeden dzień

Rankiem Tysia co najmniej dziesięć razy usłyszała ode mnie, że ma założyć rajstopki, spódniczkę ("głupio wyglądam"), bluzeczkę, buty. Nie pamiętam ile razy wołałam ją, żeby cokolwiek zrobić z jej włosami. Kilka razy gdzieś pędzącą zatrzymywałam w połowie drogi zmieniając jej kierunek na właściwy. Przynajmniej dwa razy podtrzymałam ją przed wyjściem z domu, bo nie założyła jeszcze kurtki. Lili natomiast, nie pozostając w tyle za starszą siostrą, tuż przed moim i Tysi wyjściem z domu, roztrzaskała o podłogę słoik.
Dzień matki  rzeczywiście skończył się wraz z nastaniem dzisiejszego ranka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz