środa, 13 czerwca 2012

sajgonki szaleją

to fakt. Nasz dom to dom wariatów - to też fakt. Nasze życie domowe to ciągłe gaszenie pożarów. A sajgonki pławią się w takich sytuacjach jak ryby w wodzie.

Poniedziałek wieczór. eSBek wyjechał do Wawy. Sajgonki u szczytu swych możliwości. Realizują pomysł za pomysłem. Przesadziły udając pingwiny (dwie nogi w jednej nogawce od piżamy i skaczą po domu) po tym jak je poprosiłam o przebranie w piżamy. Ja na nizinach swojej wytrzymałości i cierpliwości. Prośby, groźby nie skutkowały. Jakoś udało mi się położyć je do łóżek, ale orzekłam, że nie czytam "za karę". Odpowiedział mi naprzemienny wrzask, totalnie przeze mnie zignorowany. Zamknęłam drzwi, po czym słyszę.
T: Lili, mam pomysł!
L: Tak?
T: Jutro będziemy grzeczne jak aniołki!
L: Dobla!
T: Ale w środę! W środę jak mama będzie niegrzeczna to dostanie w łeb! (zmroziło mnie - bardziej Tysi wyrażenie (nowość) niż zagrożenie pobicia).
L: Dobla!
T: Lili? A wiesz co to znaczy dostać w łeb?
Lili - słyszę - z zaciekawionym uśmiechem: Nie.
I tu słyszę plask i wrzask Lili.
T: No co płaczesz, przecież chciałaś wiedzieć.

I cisza, ale przed burzą, bo zauważyłam, że eSBek nie zabrał filmów do wypożyczali. A właśnie tego dnia mijał termin ich oddania, co więcej w niedzielę mówiłam, że zawiozę, po czym usłyszałam dwukrotnie, że przecież on będzie jechał w poniedziałek do Wawy to zabierze po drodze. I po swojemu zapomniał!
Wściekłam się, a sajgonki dostały w łóżku drugiego życia. Weszłam do nich i powiedziałam:
- Wychodzić z łóżek, ubierać skarpety, kalosze i płaszczyki przeciwdeszczowe.
Posłusznie ubrały, nie kryjąc radości.
Wybiegły na podwórko, deszczyk trochę siąpił, po czym usłyszałam, jak Tysia krzyczy na całe gardło:
- Hurrraaaa!!!! Jedziemy w piżamach do wypożyczalni!!!!!!!!
Myślałam, że spalę się ze wstydu. Dysfunkcyjna rodzinka!

Dobre to, że zasnęły w samochodzie jak już z tej wypożyczalni wracałyśmy! 

1 komentarz: