poniedziałek, 18 czerwca 2012

matematyka i drzewo

Wróciłam dziś z biura ok. 19. Sajgonki bawiły się na podwórku. Lili z Lolą a Tysia na drzewie. Spędza na tym naszym sumaku octowcu każdą wolną chwilę. Ale dziś była lekko nie w sosie. Zaproponowałam jej, że jak coś przekąszę to możemy wybrać się na rowery. Zareagowała radością.
Pojechłyśmy usiąść sobie do Maca a Tysia pałaszując swoje ulubione Nuggetsy mówi:
- Jakby w tym opakowaniu było jeszcze pięć Nuggetsów to w sumie byłoby ich dziewięć i to by wystarczyło.
Ja: Tysia, cały czas jestem pod wrażeniem jak Ty szybko dodajesz!
T: Bo wiesz mamo, jak ja siedzę na drzewie to sobie dodaję.
Ja: Tysiu, a dlaczego akurat na drzewie?
T: Bo ja lubię się uczyć w ukryciu!

Bo Tysia dodaje, odejmuje, mnoży i dzieli w pamięci. I zajmuje się tym dla rozrywki. W sobotę przemnożyła ilość kątów w pięciokątach, których było 6. Na moje pytanie ile jest kątów - chodziło mi o jeden pięciokąt, Tysia policzyła, że na czapce, którą akurat posiadała z racji meczu Polska- Czechy, jest sześć pięciokątów, co w sumie daje tych kątów 30. Zajęło jej to ok. 2 minut.

Myślę, że "tabliczka schorzenia" naszej Pipi pójdzie jak z płatka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz