sobota, 2 czerwca 2012

kleptomania czy uwielbienie słodyczy

Mam nadzieję, że to drugie.
Po tym jak we wtorek odprowadziłyśmy z Lilą Tysię na zajęcia w Galerii wylądowałyśmy w sklepie po kaszę pęczak, a następnie poszłyśmy nakarmić gołębie. Lili piszczała z radości szalejąc z gołębiami - najpierw rzucając im kaszę a następnie łapiąc za ogony.
Potem poszłyśmy przespacerować się Starówką aż wylądowałyśmy w Empiku, żeby dla zabicia czasu coś poczytać. Nie szło nam jednak - Lili za bardzo poczuła się jak w domu - zdjęła buty, skarpetki i sweterek i rozsiadła się na wykładzinie. Zanim nakłoniłam ją do ubrania się minęło dobre pół godziny. W międzyczasie zobaczyłam "Piaskowego Wilka" Asy Lind - trzy tomy w jednej książce. A że Tysia kocha Piaskowego Wilka, nie zastanawiałam się nad jej zakupem. Następnie wzięłam jeszcze Jezzowanki dla sajgonek, które namiętnie słuchają wszelakich płyt, jak jedziemy do lub wracamy z przedszkola, i stanęłam pierwsza w kolejce do kasy. Za mną ustawiło się kilka osób. Lili była obok. Kończyłam płacić za książkę i płytę, gdy spojrzałam na Lilę, która z kolei coś namiętnie żuła. Zapytałam:
- Lili, co żujesz?
Lili otworzyła szeroko buzię w której znajdowało się coś małego i białego.
- Lili, skąd to wzięłaś?
Lili po raz drugi pokazała mi pustą już buźkę, po czym powiedziała:
- Mamuś, juś nić nie mam!
Ja: Lili, skąd wzięłaś?
L: Juś nić nie mam!
Uratowała nas pani stojąca za nami w kolejce, pokazując stojak z menthosami i rozpoczęte opakowanie. Podziękowałam, wzięłam je i zakupiłam. Lili szczęśliwa powiedziała:
- Mamo, daś mentosia?
- Nie, to dla mamy i taty! Nie wolno nic brać bez pytania, Liluś!
Odpowiedział mi wrzask zakrapiany łzami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz