Lili - zodiakalny Lew, a jednak mniej wojownicza - zwalczyła wirusa w 4 dni, tylko dwukrotnie przekraczając 38 kresek na termometrze. Od najbliższego poniedziałku idzie do przedszkola, więc kolejne uodpornienie na wirusa możemy odfajkować.
Dziś wylądowaliśmy w parku dinozaurów wykorzystując z sajgonkami wszelkie możliwe atrakcje. Głupio się przyznać, ale ja w parku dinozaurów najbardziej uwielbiam łańcuchową karuzelę, bo przypomina mi szaleństwa z dzieciństwa. Razem z Tysią nie przepuścimy żadnej okazji, aby się przejechać łapiąc się nawzajem już w powietrzu, zakręcając łańcuchy i puszczając z rozmachem. A że w "naszym" parku dinozaurów takie atrakcje usytuowane są wśród drzew, wrażenia są ponad przeciętne. Dziś z Tysią kręciłyśmy się co najmniej z 5 razy. Lili natomiast nie pozostaje w tyle za starszą siostrą, bo tyleż samo razy - o ile nie więcej używała karuzeli łańcuchowej dla młodszych dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz