sobota, 14 stycznia 2012

choćbyś chciała nie nadążysz

We wtorek eSBek mi oznajmił, że Wojtuś zaproponował, żeby w piątek pojechali na basen z dziewczynami - Tysią i Igusią, a po basenie zabierze dziewczyny do siebie i Tysia u Igusi zostanie na noc. eSBek sprzedał mi ten news przez telefon, a Tysia w domu zapytała czy może spać u Iguli, bo jej zaproponowała. Skończyło się ostatecznie tak, że tata Tysi zaniemógł i na basen miała pojechać tylko Igula ze swoim tatą, a po Tysię mieli zajechać wracając z basenu. Przyjechali wcześniej, bo Igusia stwierdziła, że woli ten czas spędzić z Tysią (widzą się od rana do późnego popołudnia w przedszkolu a rozstać się nie mogą). Ja w tym czasie z sajgonkami budowałam dom z tektury i ucieszyłyśmy się bardzo, że przybędzie nam jeszcze jedna istota do projektowania wyglądu zewnętrznego domku. Po zrobieniu 2 zwierzaczków na domku (ptaszka w ulubionych kolorach dziewczyn (czerwonym - Tysia i niebieskim - Iga), Lili zażyczyła sobie różowego ślimaka, który został odwzorowany jako stojący tyłem do kupra ptaszka. Na drzwiach natomiast dziewczyny zażyczyły sobie numer 23 i napis LOLA. W ten sposób domek do zabawy sajgonek stał się budą dla naszej suni.
Po tym wyczerpującym zajęciu (negocjacje, negocjacje, negocjacje) poszłam do chłopaków do kuchni na herbatę, a Tysia z Igulą zamknęły Lili z Lolą w domku i zaniosły im suchą karmę. Lili wczuła się w rolę szczeniaczka i najadła się karmy razem z naszą sunią, co radośnie obwieściły mi starsze dziewczyny. Zabrałam im psi prowiant i poprosiłam Tysię, żeby spakowała plecak na noc. Po paru minutach weszłam do pokoju, a Tysia pyta mnie gdzie jest jej piżamka z delfinkami. Po dłuższym opisywaniu piżamki przez Tysię przypomniałam sobie, że jakieś dwa lata temu faktycznie  taką piżamkę miała, ale obecnie to ona będzie bardziej nadawała się dla Lili niż dla niej. Wyciągnęłam inną piżamkę, na co Tysia powiedziała, że jej nie chce. Ja powiedziałam, że jest ok, na co ona:
M: Mamo, to Iga dziś decyduje, co do niej biorę a co nie!
Ze zdziwieniem i pytającym wyrazem twarzy popatrzyłam na siedzącą na piętrze łóżka Igulę, która z wyżyn mówi do mnie:
I: A ja decyduję, że to Tysia dziś decyduje co ze sobą do mnie bierze!
Dwie na jedną pomyślałam, wyszłam grzecznie z pokoju, po chwili jednak cichutko wróciłam i spakowałam Tysię, bo w tak zwanym między czasie one zaczęły mieć już zupełnie inne zajęcie.      
Po jakiś 10 minutach od tego zdarzenia, ubrały się w kurtki i wyszły z domu - Tysia z plecakiem na plecach. Po paru sekundach wyszłam ja, żeby przełożyć Wojtusiowi fotelik do samochodu. A na zewnątrz: plecak rzucony pod domem, a Tysia siedzi na drzewie, bo podobno rzuciła Loli piłkę, która właśnie tam nieszczęśliwie wylądowała. Z kolei Iga awanturuje się przed samochodem, bo chciała siedzieć z przodu a Wojtek właśnie przekłada jej fotelik do tyłu.
Popatrzyłam na ten obrazek z boku i pomyślałam sobie, że nie nadążam za dzieciakami. I choćbym nie chciała to zawsze mnie zaskoczą - podobno wieczorem przed spaniem klęczały i modliły się. Tak, żeby po anielsku zamknąć ten zwariowany dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz