czwartek, 29 września 2011

warszawski labirynt

nie wiem dlaczego tak jest, ale gubię się w terenie. Niby kobieta logicznie myśląca, posiadająca wysoki – jak twierdzą niektórzy – zmysł analityczny, a obranie właściwego kierunku zawsze nastręcza mi nie małych problemów. A już najgorzej jest w naszej pokręconej stolicy. Jak mam wejść w te tunele pod dworcem centralnym a później z nich wyjść i odnaleźć następne podziemne przejścia, żeby dotrzeć na właściwą stronę Alei Jerozolimskich lub Marszałkowskiej, to przeżywam prawdziwe katusze. Niby rozumiem dlaczego w tak ruchliwym mieście są podziemne przejścia, ale już mniej wyrozumiała jestem dla ignorancji, która szczególnie przejawia się w oznakowaniu kierunków w podziemnych przejściach na rogu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich. Niby pięknie na niebieskim tle białymi literkami wskazywane są kierunki, ale…. na Pragę (?!), Mokotów (?!), Żoliborz (?!) i jeszcze jeden, którego nie zapamiętałam. Skąd mam wiedzieć, że np. Hotel Novotel stoi na drodze prowadzącej na Pragę? Wczoraj starałam się tam dotrzeć. Podobno z dworca centralnego do Novotelu jest 400 m. Rękę dam uciąć, że w linii prostej, bo zmierzając w kierunku hotelu, kilkakrotnie wydobywając się z podziemnego przejścia celem wzrokowego zbadania swojego położenia, zawsze go widziałam, ale zanim do niego dotarłam, przebyłam na pewno ponad kilometr. I to na obcasach…
No cóż… do dziś dudnią mi w uszach słowa mojego kolegi, który idąc za mną mówi:
„I. w lewo”.
Po moim odbiciu w prawo, ze stoickim spokojem stwierdza:
„W te drugie lewo”.

2 komentarze:

  1. nie rozumiem, jak można się zgubić w W-wie! z centralnego do novotelu można iść bez przejść podziemnych!

    OdpowiedzUsuń
  2. gratuluję, świat należy do tych, których jeszcze można zadziwić!

    OdpowiedzUsuń