wtorek, 2 października 2012

Praga

Sposób w jaki wyjeżdżaliśmy do Pragi, żeby uczcić naszą 10 rocznicę ślubu, chciałam opisać na blogu. I już nawet wymyśliłam jak brzmiałyby tytuł posta: "Rzecz o nas". Nie odpuściłam sobie. Tylko wyładował mi się komputer zanim wyjechaliśmy z kraju, bo przez całą drogę załatwiałam jeszcze sprawy służbowe. A potem już za granicą - nie miałam dostępu do neta i właściwie mi przeszło.
A chciałam napisać, że dzień przed 5-dniowym wyjazdem, ja wróciłam z biura po 18 a eSBek ok. 21. Że nie mieliśmy ani siły ani ochoty się pakować (dobrze, że mama przyjechała o 14). Że jednak resztkami sił przygotowałam sobie ubrania, po czym nie miałam siły ich wyprasować. Wobec czego o 23 wymyśliłam, że pożyczę żelazko podróżne od mojej przyjacióły i nawet rozpoczęłam akcję esemesową wydobywania od niej żelazka. Że jak powiedziałam  eSBekowi o tym, że zdobyłam żelazko ten popukał się w głowę i powiedział, że nie będzie o 23:30 jechał godzinę (przesadził - jakieś 40 minut), po to, żeby pożyczyć żelazko. Na co ja zrobiłam focha i poszłam spać ustawiając sobie zegarek na 4, żeby się spakować. Jak wstałam okazało się, że moje ubrania zostały przez eSBeka, co do jednego wyprasowane. I zrobiło mi się trochę głupio, że strzeliłam tego focha.

A w Pradze było tak cudnie, że postanowiłam o powyższych perypetiach nie pisać.

Program zwiedzania był tak intensywny, że byliśmy fizycznie wyczerpani. Jednego wieczora zadzwoniliśmy do dziewczyn i rozmawiając z mamą powiedziałam jej, że jesteśmy zmęczeni. Babcia Ircia podczas rozmowy telefonicznej przekazała to Tysi, która w swoim sarkastycznym stylu rzekła:
- Ale czym rodzice są zmęczeni??? Przecież nie ma z nimi dzieci!!!    

Poza Pragą urzekły mnie Karlove Vary a przede wszystkim Fabryka Behera, gdzie była degustacja Beherowki. Dobrze, że w dzień naszego wyjazdu do Pragi zniesiono w Czechach prohibicję.

O reszcie nie napiszę, ale obiecaliśmy sobie z eSBekiem, że będziemy tak co rok w dacie naszej rocznicy wyjeżdżać. Bo jak nas zamkną na kilkanaście godzin w autokarze, a następnie przez 4 dni jesteśmy tylko we własnej obecności, to możemy nacieszyć się sobą i w sposób naturalny pogadać. Nie ma zdawkowego rzucania informacji, bez uważności poświęconej drugiej osobie. Bo sajgonki, bo praca, bo obowiązki domowe, bo kot, bo pies, bo zmęczenie.

A miało być o Pradze, a wyszła "Rzecz o nas".

1 komentarz: