czwartek, 15 marca 2012

spostrzeżenie

Sajgonki - nasze dziewczyny, z jednych rodziców a jakże różne. Aż niesmowite. Jeśli ktoś kiedyś miał teorię, że nowo narodzone dziecko to "biała karta", to chyba nie miał dzieci, skoro był w takim błędzie. Dziecko rodzi się uksztłatowane, możemy jedynie wzmacniać lub osłabiać pewne jego osobliwe cechy. I nic więcej. I dobrze w sumie.
Wydaje mi się, że sajgonki wychowywane są tak samo, choć eSBek twierdzi, że jednak trochę się to różni. Chociażby wiek rodziców;) albo okoliczność, że Tysia była pierwsza a Lili ma starszą siostrę. Pewnie racja, ale takie niuanse nie mogły wpłynąć tak bardzo na osobowość sajgonek.
Tysia - dziewczyna-kumpel.
Lili - dziewczyna - dama. Choć obie twierdzą, że księżniczkami nie są.
Tysia - najlepiej nosi spodnie i luźne bluzy z dinozaurami.
Lili - zażyczyła sobie wczoraj 'klęcącej się spódniczki". A spódniczkę w swoim dwu i pół letnim zyciu miała na sobie więcej razy niż eMka w swoim sześcioletnim.
Tysia - nigdy nie miała pomalowanych paznokci.
Lili - jak maluję, nie przepuści żadnej okazji.
Tysia bojowniczka - większość kwestii załatwia stanowczym głosem i groźbą.
Lili słodziak - uśmiechem i prośbą.
Tysia - logiczna do bólu. Każde zagadnienie rozłoży z precyzją na czynniki pierwsze, czym nie jeden dorosły się nie poszczyci.
Lili - jeszcze nie wiem.
Tysia - jak była mała w wóżku (błękitnym) woziła ukochanego łosia - śpi z nim do dziś.
Lili - w różowym wózku wozi Tereskę i Tomcia, względnie inną wydobytą z otchłani piwnicy lalkę. Tysia wszystkie lalki wymeldowała z pokoju w wieku półtora roku. Wyrzuciła do przedpokoju stwierdzając, że żadnej być w jej pokoju nie może. Teraz toleruje lalki Lili, ale nawet ich nie tknie.

I tak sobie myślę, że na chwilę obecną skończę. I będę dopisywać w między czasie, żeby w przyszłości przekazać sajgonkom swoje spostrzeżenia. Bo porównywać przy nich nie będę. Aczkowiek każdego dnia zachwyca mnie ich odmienność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz