niedziela, 17 listopada 2013

brak słów

Tysia mędrkuje. Tak mędrkuje, że ja wysiadam...

Parę dni temu, wieczorem wrzuciłam sajgonki do wanny, w pianę. Po parunastu minutach zabawy weszłam do łazienki i poprosiłam, żeby się umyły. Wróciłam po kolejnych paru minutach, Lila cała w pianie, a Tysia tylko od połowy w dół. Więc mówię do Tysi:
- Tysiu, umyj szyjkę.
- Ale ja umyłam szyję!
- Nie, nie umyłaś. Masz sucha. Proszę Cię umyj szyję.
- Ale ja się myłam!

Dokładnie taka sama historia powtórzyła się przy klatce piersiowej, pachach i uszach. Resztkami cierpliwości pytam:
- Tysiu, czemu Ty kwestionujesz wszystko co do Ciebie mówię? Czemu Ty się ze mna wiecznie nie zgadzasz.
- Nieprawda mamo. Zgadzam się, że się z Toba nie zgadzam.

Dziś z kolei Tyśka od rana się awanturuje. Po naleśnikach poprosiłam sajgonki, żeby dokładnie umyły ręce. Tysia wypadła z łazienki dziwnie szybko. Zapytałam czy umyła raczki mydłem. Potwierdziła. Poprosiłam, żeby dała mi powachać. Popatrzyła na mnie i stwierdziła, że jednak poprawi te raczki. Pytam ja:
- Tysiu, i co ja mam z Toba zrobić?
A ona na to:
- Takie coś z takim czymś, ale bez takiego czegoś.
I poszła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz