W piątek byłam z Lili u lekarza. Po osłuchaniu, na koniec wizyty miała poczęstować się cukierkami. Wzięła 4 cukierki. Dwa żółte i dwa zielone. Wyszłyśmy od pani doktor, wsiadłyśmy do samochodu i jechałyśmy do domu. Patrzę na Lili a ona trzyma cukierki w rączkach. Pytam dlaczego nie je tych cukierków. Na co Lili:
- Zawiozę do Tysi, zjemy razem. W jednej rączce mam dla Tysi, w drugiej dla siebie.
- Acha.
I Lili kichnęła, po czym mówi:
- Mamo, ojej jeden cukierek mi wypadł! Z rączki Tysi! Tysia będzie zła...
I milczy. Po chwili:
- Już wiem. Mam trzy cukierki zjem jednego. Będę miała dwa - jeden dla Tysi i jeden dla mnie. I zjadła.
Jadąc do domu zajechałyśmy do apteki. Po wyjściu, wkładałam Lili do fotelika i dostrzegłam "zgubionego" cukierka. Powiedziałam:
- Popatrz Lili. Znalazłam cukierka.
- Ojej!!! Znów mam trzy cukierki.... Już wiem, zjem jednego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz