Składam samokrytykę. Jestem beznadziejna. O wszystkim
zapominam. Rozmawiając w sobotę z Agatą, zdeklarowałam, że Tysia na pewno
pojedzie w najbliższą sobotę z Igą na konie na 9.30. Agata przekabaciła właścicielkę
stadniny i udało się umówić. Co nie było łatwe. Dwa dni później przypomniałam
sobie, że Tysia ma urodziny czwórki szkolnych jubilatów na 11 właśnie w sobotę. Nie zdążyłybyśmy
po koniach, więc zadzwoniłam do Agaty i powiedziałam jej o tym. Agata powiedziała,
że powie, że Tysia zachorowała, bo jej głupio. Odłożyłam telefon i wymyśliłam,
że jak uda się przełożyć koniki na 9, to ze wszystkim się wyrobię. Więc dzwonię
do Agaty i mówię, że jak jej się uda przełożyć i pojedziemy na koniki na 9, ja zajmę się Lilą i Ignasiem a ona pójdzie
ze starszakami na konie, a potem pojadę z dziewczynami na urodziny. Po paru
godzinach Agata dzwoni i mówi, że się udało. Ja, że super. Po czym odłożyłam
telefon…i przypomniałam sobie, że przecież w sobotę na 8 to ja mam kosmetyczkę…..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz